W związku z czasowym przywróceniem kontroli na granicy z Republiką Federalną Niemiec oraz Republiką Litewską odpowiednie oddziały Generalnej Dyrekcji Dróg Krajowych i Autostrad szeroko informowały o poczynionych przygotowaniach, niektóre z nich publikowały nawet zdjęcia.
Tak m.in. oddział w Zielonej Górze na portalu X: https://x.com/GDDKiA_ZG/status/1941911962234847599


Centrala GDDKiA opublikowała szczegóły odnośnie planowanych zmian w organizacji ruchu na drogach zarządzanych przez tę instytucję – https://www.gov.pl/web/gddkia/przywrocenie-czasowej-kontroli-na-przejsciach-granicznych.
Minister Infrastruktury informował, że wprowadzono pewne zmiany w organizacji ruchu w trosce o podróżujących:

Realizując swoje standardowe działania kontrolne – wystąpiłem do wszystkich 4 oddziałów GDDKiA zaangażowanych w te działania z wnioskiem o projekty organizacji ruchu:
Uprzejmie proszę o przesłanie zwrotnie mailem elektronicznej wersji projektów organizacji ruchu na drogach w zarządzie Państwa oddziału w zakresie zmian wprowadzonych w związku z przywróceniem kontroli na granicach z Republiką Federalną Niemiec oraz Republiką Litewską wraz z ich zatwierdzeniem oraz zawiadomieniami o planowanym terminie wprowadzenia, a także (jeśli powstaną do dnia udzielenia odpowiedzi) protokołów z kontroli sposobu wdrożenia nowej organizacji ruchu.
Po upływie 2 tygodni otrzymałem odpowiedzi – żaden z oddziałów nie udostępnił dokumentacji, ale każdy zrobił to na inny sposób.
Najbardziej lakoniczną odpowiedź przesłał oddział w Zielonej Górze – ten, który sam wiódł prym w publikowaniu zdjęć.

Z kolei oddział w Szczecinie poszedł trochę dalej – powołał się na wyroki sądów administracyjnych, które jednak nie mają żadnego związku z obecną sytuacją.

W obu powyższych przypadkach organy stwierdziły, że projekt organizacji ruchu nie stanowi informacji publicznej. Jest to wbrew setkom orzeczeń sądów administracyjnych, również w sprawach przeciwko wszystkim oddziałom tej instytucji, że organizacja ruchu to klasyczny (a nawet akademicki) przykład informacji, która dotyczy ogółu społeczeństwa, a więc bez najmniejszej wątpliwości jest to informacja publiczna.
Trochę dalej w absurdalności reakcji na mój wniosek poszedł dyrektor oddziału GDDKiA we Wrocławiu – poinformował, że wnioskowane dokumenty nie stanowią informacji publicznej i zawiadomił o odmowie udostępnienia informacji.

Oczywistym jest, że powyższa formułka jest niezgodna z prawem. Jeśli organ przyjmuje, iż wniosek nie dotyczy informacji publicznej, to nie odmawia jej udostępnienia. A tu nie jest to decyzja, którą można zaskarżyć, tylko takie sobie powiadomienie.
I na koniec oddział w Białymstoku – teoretycznie dopuszczalna prawem ścieżka o odmowie w formie decyzji:


Jak już wspomniałem – decyzja jest teoretycznie możliwa do uznania za dopuszczalną reakcję. Ale w tym przypadku jest ona obarczona zasadniczą wadą – została wydana na wniosek bez podpisu, a to oznacza, że jest nieważna, gdyż została wydana z rażącym naruszeniem prawa.
Tak więc jedna instytucja, ale każdy oddział reaguje inaczej. To, co je łączy – niechęć do udostępnienia informacji, która i tak jest każdego dnia pozyskiwana w terenie przez tysiące kierowców i pasażerów korzystających z tych przejść. To nie pierwszy (i chyba nie ostatni) raz, gdy niechęć do jawności w GDDKiA musi być zwalczana przed sądami administracyjnymi. Za pół roku, albo i później, dowiemy się, jakie jest stanowisko sądów administracyjnych w tych sprawach. Tutaj też możemy spodziewać się rozbieżnych ocen, bo sędziowie są niezależni i czasem wydają absurdalne orzeczenia, które trzeba eliminować przed NSA. A to kolejne kilka lata oczekiwania.
